Zapomniane zwyczaje: Dźwięk trąby Bożej...

"Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i dźwięk trąby Bożej zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie" (l Tes. 4,16). Najwłaściwszą porą do grania był wieczór. Można było słyszeć nie tylko mistrzów miejscowych, ale i okolicznych. Wieś wsi podawała melodię, która to wzbijała się ku niebu, to zapadała w głuche milczenie jesiennej nocy...

Skoczne kolędy płynące z głośników supermarketów wypełnionych świątecznymi dekoracjami, radosna krzątanina ludzi myślących już tylko o Bożym Narodzeniu... W krajach Europy Zachodniej Adwent jest obecnie traktowany niemal jak karnawał. Ale nawet u nas wciąż trzeba powtarzać, że to okres zadumy i refleksji. Być może dlatego, że zanikły zupełnie stare obyczaje, które przypominały ludziom o charakterze tego czasu. trombita1W dawnej Polsce istniał zwyczaj codziennego dęcia w trąby w Adwencie. Miało to przypominać o oczekiwaniu na powtórne przyjście Zbawiciela, które - jak pisał św. Paweł w I Liście do Tesaloniczan - będzie ogłoszone "dźwiękiem trąby Bożej". W niektórych wsiach w Polsce zwyczaj ten przetrwał do II wojny światowej.

Ligawka na roratach

Tak o tym pisał najsłynniejszy polski badacz folkloru, Oskar Kolberg (1814-1890): "Ligawki duże oprócz dawania sygnałów pasterskich na bydło, ostrzegania przed dzikimi zwierzętami na całym Podlasiu służyły także do otrąbywania Adwentu, były jakby symbolem trąby Archanioła, mającego zwiastować światu rychłe przyjście Zbawiciela. Podczas Adwentu lud wiejski co niedziela o godz. 4-tej rano wchodzi do Kościoła na roraty tak, że ledwie jedna osoba pozostaje w chacie na straży. Poprzez cały Adwent natomiast około godziny ósmej z wieczora wygrywają swe melodie parobcy na ligawkach wyrobionych z wierzbowego lub lipowego drzewa, rozłupanego a następnie wyżłobionego wewnątrz, wreszcie złożonego znów i oklejonego słomą. Nabitą jest ona obrączkami drewnianymi i ma z końca węższego bączek do zadęcia, chcąc mieć odgłos jej donośnym i przyjemnym kładą ligawkę w krypie do pojenia bydła i zamrażają (zamarznięta woda wygładza nierówności wewnątrz ligawki, zasklepiając wszelkie szpary). W czasie rorat przychodzą niektórzy z tymi ligawkami do Kościoła i grają na nich podczas Podniesienia i przy Mszy Świętej".

Natomiast w wydanej w latach 1901-1903 "Encyklopedii Staropolskiej" Zygmunt Gloger pod hasłem "ligawka, legawka" pisze tak: "Wielka drewniana trąba, instrument muzyczny wiejski, pod gołym niebem tylko używany, może najstarszy z narzędzi muzycznych w Polsce. Arab Al-Behri, piszący o Polsce i Słowianach w wieku X-XI tak się wyraża o ich muzyce: "Mają różne instrumenta ze strunami i dęte, mają instrument dęty, którego długość przechodzi 2 łokcie". Była to niewątpliwie ligawka. Ligawka dzisiejsza, długa na kilka stóp, czasem prosta, częściej nieco łukowata, w szerszym końcu kilka cali średnicy mająca, w węższym do ust zakończona krótkim lejkiem. Głos jej przenikliwy, podobny nieco do tonu oboja, lub ostrzejszy i znacznie silniejszy. Nazwa ligawka pochodzi od legania, czyli opierania jej (zwykle na płocie) podczas trąbienia. Właściwa bowiem ligawka 2 do 3 łokci długa, jest zbyt ciężką, aby grać na niej swobodnie bez oparcia (...). Na Mazowszu i Podlasiu w każdej wsi miewano po kilka ligawek i dotąd niektórzy mają. W lasach nawoływano niemi bydło, a przy domu grano codziennie cały adwent, dobywając uroczyste tony g, c, e, g, c, a, g, c, itp. Dla przypomnienia Sądu Ostatecznego, do którego pobudkę zatrąbił światu archanioł. Głos ligawki w cichy i pogodny wieczór zimowy, podczas adwentu, słyszeć można w odległości półmilowej".

Gloger podaje także informację o zmarłym w 1838 r. arcybiskupie warszawskim Stanisławie Choromańskim, który był miłośnikiem "poetyckiego zwyczaju" gry na ligawce w Adwencie i polecał młodzieży parafialnej w Zambrowie (gdy był tam proboszczem) w czasie pasterki grać na tych instrumentach.

Natomiast Stanisław Dworakowski, etnograf z okresu międzywojennego, pisze: "z miejscowych zwyczajów ludowych, które charakteryzują okres poprzedzający Boże Narodzenie, należy wymienić przede wszystkim grę na ligawkach".

Ligawki, trombity, bazuny

W różnych regionach kraju grywano na różnych rodzajach trąb: na Mazowszu i Podlasiu były to ligawki, na Podkarpaciu - trombity, na Pomorzu - bazuny, w innych częściach Polski - rogi. Wszystkie te instrumenty charakteryzowały się potężnymi rozmiarami i donośnym głosem. Ich dźwięk słychać było w odległości kilku kilometrów.

Ligawkę opisaliśmy już wyżej, ale zacytujmy jeszcze raz Oskara Kolberga: "Ligawka (...) jest to długa na dwa lub trzy łokcie trąba, pospolicie łukowato zagięta, z drzewa za pomocą toporka i cyganka wystrugana, zwykle z dwóch połówek dla łatwiejszego wewnątrz wyżłobienia złożona, na spokoju pakiem zalana, chrapliwym głosem przeraźliwie razi uszy, z bliska; z odległości zaś dochodzące uszu naszych, ton jej jest, jak powiedziano, wieczorną modlitwą pasterzy, trwożącą drapieżnego zwierza, a polecającą Bogu straż i opiekę dobytku ubogiego wieśniaka".

Trombita to instrument góralski. Wykonana z drewna świerkowego, ma długość dochodzącą do 3,5 metra. W odróżnieniu od ligawki jest prosta. Wydawany przez nią dźwięk jest bardziej wyrazisty, roznosi się jeszcze dalej. Na trombitach grali górale z Podhala, w okolicach Żywca oraz w Beskidzie Śląskim.trombita2

Bazuna jest instrumentem rybaków z Kaszub. Wykonana z drewna topolowego, świerkowego, olchowego lub sosnowego, ma długość nie przekraczającą 2 metrów i jest znacznie cieńsza od ligawki, czy trombity. Była kiedyś używana do wydawania sygnałów z łodzi lub brzegu, gdy na morzu była mgła. Nazwa pochodzi zapewne od niemieckiego słowa "Posaune" (puzon).

Okupacyjny zakaz

Jeszcze w okresie międzywojennym gra na ligawkach była charakterystycznym dla wsi północnego Podlasia i południowo-wschodniego Mazowsza zwyczajem adwentowym. Zanikł on w czasie okupacji. Niemcy zakazali bowiem posiadania ligawek i grania na tych instrumentach, obawiając się przekazywania umownych sygnałów partyzantom.

Po wojnie obyczaj grania na ligawkach zanikł prawie całkowicie. Kiedy w 1974 roku, dyrektor Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu, Kazimierz Uszyński zorganizował pierwszy konkurs gry na tym instrumencie, znalazł zaledwie sześciu uczestników. Nie załamał się jednak, z roku na rok coraz więcej ludzi uczestniczyło w konkursie. W 1980 roku przekształcony on został w Ogólnopolski Konkurs Gry na Instrumentach Pasterskich, organizowany corocznie w pierwszą niedzielę grudnia. Od tegoż roku uczestniczą w nim górale grający na trombitach. Początkowo byli to górale z Beskidu Śląskiego, a od 1987 roku dołączyli również górale z Podhala i Pienin. Od 1987 roku do Ciechanowca przyjeżdżają także Kaszubi z okolic Kartuz grający na bazunach i rogu. Podobny konkurs, choć o mniejszym zasięgu, organizowany jest także od kilku lat w Liwie koło Węgrowa, na dziedzińcu zamku Książąt Mazowieckich.

Dzięki tym konkursom obecnie w Polsce na ligawce lub trombicie gra kilkadziesiąt osób, a na bazunie kilkanaście. Adwentowy zwyczaj zaginął jednak bezpowrotnie.
Dlaczego pradawny zwyczaj nie odrodził się po wojnie? Zapewne przyczyniła się do tego trudność gry na wielkich trąbach.

Jak pisał Stanisław Dworakowski "zwykle było we wsi kilku zaledwie takich, którzy umieli jako tako zagrać, a paru, którzy grali dobrze. Do gry na ligawce trzeba bowiem obok umiejętności mieć zdrowe, mocne płuca, zdolne do długiego i silnego wydechu. W przeciwnym bowiem razie zamiast czystych, pięknych dźwięków rozlegnie się tylko chropawe, zduszone 'bekanie', nie utrzymane we właściwej tonacji i pozbawione długiego, smętnego zawodzenia, które kończy każdą strofę charakterystycznej melodii ligawkowej. Najwłaściwszą porą do grania był wieczór. Można było słyszeć nie tylko mistrzów miejscowych, ale i okolicznych. Wieś wsi podawała melodię, która to wzbijała się ku niebu, to zapadała w głuche milczenie jesiennej nocy."